Jerzy Duda Gracz (1941 – 2004)
Archiwum kategorii: painting
Roman Opałka – 1965/1 to infinity (1977)
Konrad Ponieważ – Malarstwo i mordobicie
Piotr Kachny – malarstwo i ….
Zarówno w malarstwie jak i fotografii interesuje mnie postać ludzka. Używam wizerunków często znanych mi osób jako pretekstu do zbudowania obrazu. Sama twarz jest dla mnie np. budynkiem architektonicznym. Jednakże najistotniejsze jest to, co bardzo często niewidoczne na pierwszy rzut oka: emocje, uczucia, stan ducha, charakter… Ponadto, ukazuję to, co w człowieku zmysłowe, a z czym stracił kontakt na skutek oddziaływania kultury, związanych z nią konwenansów, w tym również edukacji (wychowania). W moim malarstwie inspiruję się różnego rodzaju postawami czy wzorcami zachowań społecznych.
- Galeria BWA Kalisz 2009 „Czas na obraz” – wystawa zbiorowa
- Galeria BWA, Kalisz 2010, „ANimAL attrACTION”
- Galeria “Szatnia”, Kalisz 2008, “a mNIE boli”
- Collage Art Cafe, Kluczbork 2011 „Nieporozumienie kobiet 8 marca”
- Miejska i gminna biblioteka, Kluczbork 2011 „Made in China”
- Galeria „Browar Mieszczański” Wrocław, Wystawa zbiorowa z okazji festiwalu „Podwodny Wrocław”, 10- 11.06.2011
- Collage Art. Cafe Kluczbork 2011 „30 minut do oświecenia”
- Laureat nagrody Ericha Lütkenhausa w konkursie Ars Universitatis za pracę „The pregnancy”. Kalisz 2008
The face is also the part of my architecture that built the whole image. In my paintings I showthe true nature of human being. The side that has been lost due to the interaction of culture, related conventions, including education (upbringing). Besides, I am inspired by all sorts of attitudes and patterns of social behavior.
Artist websites
http://piotrkachny.cba.pl
http://artemondo.pl/i/gwiazdozbior-nad-wisla-i00278
http://www.saatchionline.com/Kachny
Henryk Waniek – Świat jest tajemnicą
Henryk Waniek (ur. 4 marca 1942 w Oświęcimiu) – śląski malarz, grafik, pisarz, publicysta, krytyk artystyczny i literacki.
Jest synem Jana i Ireny z domu Juszczak. Do Katowic przeniósł się z rodzicami w 1945 roku. Po ukończeniu w 1955 r. Szkoły Podstawowej nr 4 w Katowicach, naukę kontynuował w V Liceum Ogólnokształcącym w Katowicach (1955-1957) oraz w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Katowicach gdzie też w roku 1962 zdał maturę. Po maturze pracował przez rok w Domu Książki w Katowicach.
W roku 1964 rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Wydział Grafiki w Katowicach. W latach 1965-1966 był hospitantem na Wydziale Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Na studiach związał się z malarzami o orientacji fantastyczno-magicznej, Barbarą i Henrykiem „Fantazosem” Ziembickimi. Przystąpił także do utworzonej w 1967 grupy Oneiron zwanej też Ligą Spostrzeżeń Duchowych. Członkowie tej grupy zwrócili się ku magii i alchemii, a także filozofii i religii Dalekiego Wschodu. Artyści próbowali penetrować i artystycznie wykorzystywać tzw. odmienne stany świadomości. W latach 60. i 70. odbywali regularne sesje, kręcili filmy, wydawali (w dwóch egzemplarzach) krążący po domach i pracowniach malarskich periodyk zatytułowany Nowe Bezpretensjonalne Pismo Święte w Obrazkach. Miał on formę teczki, do której H. Waniek z A. Urbanowiczem wkładali rękopisy, maszynopisy, rysunki, fotografie, nagrania.
W roku 1970 uzyskał dyplom z plakatu u prof. Tadeusza Grabowskiego oraz grafiki artystycznej u prof. Andrzeja Pietscha. Po studiach krótko pracował w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Katowicach jako nauczyciel sztuki oraz w Zakładzie Sztuki cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego (1976-1978) w charakterze wykładowcy.
W roku 1976 był stypendystą Rządu Włoskiego na pobyt we Florencji, natomiast w l. 1976-1977 otrzymał stypendium Fundacji Kościuszkowskiej (The Kosciuszko Foundation) w Nowym Jorku.
Żoną artysty jest od 6 maja 1972 r. Joanna Pasiud. Mają syna Michała (ur. 1978) i córkę Laurę (ur. 1985). Od 1980 r. mieszka i tworzy w Brwinowie pod Warszawą.
HENRYK WANIEK: Świat jest tajemnicą
tekst: Adrian Chorębała
Jako publicysta pisze często o Śląsku. Mówi, że czyta w Śląsku jak w księdze i zdaje tylko sprawozdanie z tej lektury. Słynna jest jego deklaracja obywatelstwa śląskiego. Z twórcą rozmawiamy przy okazji wydania jego najnowszej książki „Sprawa Hermesa”. Powieść ta w przewrotny sposób opowiada o losach Hermanna Daniela Hermesa (kaznodziei, nauczyciela, autora rozpraw i hymnów, wysokiego urzędnika pruskiego za czasów Fryderyka II i Fryderyka III, rodem z małego śląskiego miasteczka Petznick, dzisiaj Piaśnice), który w Niebie ponownie sądzony jest za swoje ziemskie sprawki.
Hermann Daniel Hermes, bohater „Sprawy Hermesa”, to antypatyczny typ, skąd więc pomysł, by uczynić go główną postacią książki i wydobyć na światło dzienne z lamusa historii?
Lamus historii – jak wszystkie śmietniki – jest również katalogiem ludzkich nikczemności. Historia polityki, zarówno świeckiej, jak i kościelnej czy historia kultury stara się na ogół idealizować czyny i dokonania ludzkie, odsuwając w cień ułomności charakterów oraz podłość motywacji.
Nie przepadam osobiście za „anatomią” zła, ale w tym przypadku postanowiłem się z nią zmierzyć, bo tło wieku XVIII, epoki oświecenia, rewolucji społecznych i obyczajowych, wielkich przemian artystycznych, jest znakomitym zwierciadłem dla naszych czasów.
Tylko powierzchownym obserwatorom umyka fakt, że granica między codzienną prozą a rzeczywistością cudowną nie jest wcale tak konkretna, jak się uważa, podobnie jak między jawą a snem. Do tego wcale nie jest potrzebna wyobraźnia, tylko otwarty umysł i oczy. Wielkim nieszczęściem duchowym człowieka jest to, że przez swoje nawyki, lenistwo i dogmaty ma bardzo ograniczony kąt widzenia. Gdy czasem ktoś lub coś choć na chwilę zdejmuje klapki z naszych oczu, wydaje się nam, że świat jest znacznie głębszy niż czarno-biały schemat, w który tak bardzo wierzymy.
Bardzo interesuje mnie okres, kiedy wstąpił pan do grupy Oneiron, która w latach 70. wysuwała program integracji sztuki z filozofią Wschodu oraz próbowała penetrować i artystycznie wykorzystywać tzw. odmienne stany świadomości. Proszę przybliżyć jej działalność i jak z perspektywy czasu wspomina ją pan dzisiaj?
Nie wstępowałem do żadnej grupy. Nie było „grupy Oneiron”, tylko krąg osób zaprzyjaźnionych, wspomagających się lekturami, dyskusją, współpracą. Nazwa „grupa Oneiron” powstała grubo po fakcie, gdy nasze drogi zaczęły się już rozchodzić. W tych niezbyt kolorowych czasach (lata sześćdziesiąte), w brudnym od niechlujstwa i kłamstwa świecie śląskim trzeba było szukać jakiegoś ratunku. Zresztą i poza Śląskiem rzeczywistość wcale nie była różowa: zarówno ta społeczna, jak i artystyczna. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności garstce przyjaciół zechciało się szukać odwrotu lub ucieczki przed terrorem kulturalnej i politycznej fikcji. Byliśmy ciekawi i otwarci na wszystko, co dzieje się na zewnątrz klosza, pod którym żyliśmy. Mieliśmy po prostu odrobinę odwagi, by o tym pomyśleć i spróbować żyć i patrzeć szerzej niż niewolnicy albo wyrobnicy tej fikcji. Zawsze tak jest. Ludziom nie przychodzi do głowy, że można inaczej. A można. I nawet należy.
Tym „pismem” były po prostu zbiory tekstów o różnorodnym charakterze: filozoficznych, literackich, naukowych, starych i niedawnych, naszych własnych lub tłumaczonych z języków obcych. Taki groch z kapustą, z którego każdy mógł sobie wygrzebać co mu odpowiadało. Pyta pan o czasy już dość odległe, po których nastąpiło kilka potopów. Te strzępy dokumentów naszej działalności w dużym stopniu rozproszyły się, a ich ponowne wydobywanie na światło dnia to robota niemal dla archeologów. Nie jestem pewien czy sam chciałbym wracać do czegoś, z czym rozstałem się już tak dawno. Raczej nie. Jestem już kimś innym.
Czy w dzisiejszych czasach można odnaleźć jeszcze miejsce na metafizykę i tajemnicę, która tak wyziera z pańskich obrazów?
Myślę, że przypisuje pan obrazom więcej, niż one w istocie mogą powiedzieć. Tajemnica i metafizyka to są cechy rzeczywistości. I tam, a nie w obrazach czy tekstach, należy ich szukać. A przede wszystkim są one w nas. Obrazy to tylko znaki na drodze, usiłujące w symbolicznej postaci powiedzieć coś, co w istocie znajduje się poza sztuką. Posłużyłbym się przykładem obrazów religijnych, które nie są w stanie przedstawić, powiedzmy, Ducha Świętego, więc sięgają po alegorię (np. białego gołąbka) albo używają geometrycznych znaków (np. trójkąta), zostawiając nam szeroki margines swobody na podłożenie pod te symbole tego, co nam dyktuje nasza wrażliwość, umysłowa dojrzałość, choć czasem też inwencja heretycka. Bo przecież nikt nie myśli, że Duch Święty jestptaszkiem albo płomyczkiem ognia palącym się w niebiosach. To świat jest tajemnicą, a dzieła artystyczne mogą o tym tylko skromnie przypominać.
Wręcz przeciwnie. Ani zubożenie Śląska, ani procesy globalizacji nie są w stanie powstrzymać tej wspaniałej reakcji ludzi, w tym przypadku Ślązaków, na te jałowe lata, które – miejmy nadzieję – są już przeszłością. Przez Ślązaków rozumiem tu nie tylko „rodowitych” ludzi tej ziemi, ale wszystkich, którzy tutaj czują się jak u siebie, bo w jakiś sposób weszli w duchowy sojusz z miejscem, gdzie żyją. Nikt tak jak oni nie wie lepiej, co to jest zmasowane kłamstwo, którego przymus trzeba znosić milcząco i pokornie. Im więcej doświadczyło się kłamstwa, tym większe staje się pragnienie prawdy. Im więcej globalizacji, tym silniejsza potrzeba samookreślenia się w tym obłędnym oszustwie, jakie nas usiłuje zniewolić.
Mówi pan: „ja już rzadko maluję, tylko wtedy, gdy czegoś nie da się opisać słowami. A piszę wtedy, gdy czegoś nie umiem namalować.” Czy relacja miedzy tymi dwiema dziedzinami polega na pewnej niemożności, nieprzekładalności z jednego języka sztuki na drugi, czy istnieją jakieś inne punkty styczne dla pańskiego malarstwa i literatury?
Nie. Słowa pisane lub mówione nie są dla obrazu żadnym antagonizmem. Przeciwnie. One się wzajemnie dopełniają. Na przykład obraz, który przedstawia „znieruchomiały” stan rzeczy, w opowiadaniu odzyskuje życie, staje się „akcją”. Uprawianie obu tych dziedzin ekspresji jest najlepszym, co można zrobić w twórczości. I w samej rzeczy, znam niezliczoną ilość pisarzy i poetów, którzy sobie pokątnie uprawiają malarstwo lub rysują. I odwrotnie. Dzięki temu ich wizja pogłębia się, nabiera pełni. Podobne zbliżenia zachodzą między sztuką pisania, malowania a muzyką. Nie mówię już o teatrze i filmie, które są po prostu syntezą wielu rodzajów ekspresji.
Wspomniane „niziny” przypominają mi odwieczny spór o wartości w sztuce, problem arcydzieła i kiczu. Od tak dawna, jak sięgam pamięcią, zawsze stroniłem od potępiania lub wynoszenia czegokolwiek, co ze względu na obowiązującą modę lub terror promocji uchodziło za „wysokie”. Ostatecznie liczyło się dla mnie wszystko, co przykuwa uwagę, czyli nie należy do nadętej nudy, chcącej uchodzić za „mądrą”, te wszystkie awangardowe grymasy oraz stada artystycznych baranów, z których każdy chciał być „nowym” Duchampem albo Yves Kleinem; nowym Joycem lub Camusem. Mówiąc najkrócej, kostium, choćby najpiękniejszy, nie jest nagą prawdą, która się pod nim ukrywa. I to mnie najbardziej pociąga – prawda. (ultramaryna)
„I am considered to be a painter of magic, a magic of describing the world. Magic depicts the world in symbols.”
The art critic, essayist and prose writer Henryk Waniek is principally known as an artist. Waniek composes his symmetrical and concentric pictures from the traditional symbols of magic: windows, chalices, ladders, devils, rainbows, shooting stars. These pictures link geographical realities and spheres of human interest like a map; his essays are also maps of spiritual space which are clothed in words.
(source: http://www.polska2000.pl, copyright: Stowarzyszenie Willa Decjusza)
Andrzej Urbanowicz (1938 – 2011)
Studiował na ASP w Krakowie w latach 1956-1958, w latach 1958-1962 w filii macierzystej uczelni – w Katowicach. W latach 1972-1991 mieszkał w USA. Eseista, krytyk sztuki, a także organizator wystaw i sympozjów na temat sztuki Hansa Bellmera w Katowicach (1995, 2002). Wraz z Henrykiem Wańkiem współtwórca Stowarzyszenia Twórczego Bellmer.
Debiutował na wystawie indywidualnej w Galerii Krzywe Koło w Warszawie w 1963 roku, gdzie pokazał obrazy nawiązujące do idei Władysława Strzemińskiego, ale inspirowane także mistycyzmem zawartym w tekstach Pseudo-Dionizego (V/VI wiek). W tym czasie rozpoczął studia nad okultyzmem. Z awangardowej pogoni za niedoścignionym ideałem linearności świata wycofał się już w latach 60. Przestrzeń twórcza artysty zbudowana została na podstawie jego inspiracji duchowych – buddyzmu zen, neognozy, okultyzmu, do którego zwrócił się już w 1963 roku (obraz „Wielka Garota czyli Splendor Solis”). Symbolika solarna zawarta w jego twórczości łączyła się także z odniesieniami do mitologii egipskiej i przede wszystkim z motywem Ouroborosa (symbolem wiecznej przemiany i odwiecznego chaosu).
„Najdosłowniej jesteśmy dziećmi światła, choć nie zawsze o tym pamiętamy. Nawet, gdy jest go całkiem niewiele, ono jest najważniejsze. Posłańcem uczuć światła jest barwa.”
Wczesne obrazy Urbanowicza z końca lat 60. należy porównywać z formalną, ale przede wszystkim duchową, atmosferą twórczości Zbigniewa Makowskiego. Można w nich jednak odnaleźć także reminiscencje pop-artu w jego odmianie nazywanej psychodelic-art, uderzającej kontrastem kolorystycznym. Już w tym czasie Urbanowicz tworzył jednak zadziwiające i dojrzałe prace.
Najważniejsza część jego twórczości związana jest z działaniami katowickiej grupy Oneiron (1967-1978), do której należeli m.in. Urszula Broll, Zygmunt Stuchlik, Antoni Halor i Henryk Waniek. Artyści tej grupy w twórczy sposób zgłębiali teorię Carla Gustava Junga, w tym znaczenie marzeń sennych, oraz ikonografię sztuki Dalekiego Wschodu. Istotne okazały się ich interdyscyplinarne dokonania artystyczne, np. wspólne dzieło składające się z trzydziestu plansz, „Leksykon (Encyklopedia symbolu)”, pokazane po raz pierwszy w 1969 roku, o wysublimowanej strukturze rysunkowej penetrującej wewnętrzne pojęcie symbolu, a nawet kosmogonii świata z różnych kultur. Wyrażało ono bardziej formułę chaosu, za którą opowiedział się później Urbanowicz, niż kategorię prawdy, choć była ona zasadniczym celem w tej realizacji, odwołującej się do koncepcji sakralności świata, wyrażającej się przez zmienne kulturowo i historycznie symbole, w których silnie manifestował się erotyzm, rozumiany jako energia twórcza.
Grupa Oneiron dla kultury polskiej odkryła wiele światów artystycznych, w tym mit czeskiej Pragi oraz alchemii i wiedzy tajemnej, choć podlegającej artystycznej racjonalizacji. Po raz pierwszy w Polsce dogłębnie zainteresowała się buddyzmem zen.
Dla zrozumienia malarstwa Urbanowicza bardziej istotny jest jednak jego związek z życiem i poszukiwanie zrozumienia istoty świata. Wydatnie podkreślał wszelką biologiczność życia, w tym oczywiście człowieka, co było przedmiotem wielokrotnych penetracji artystycznych w XX wieku (np. Władysław Strzemiński). Widać to na przykładzie obrazu „Źrenica”, który mimo swej abstrakcyjnej pulsacyjnej formy traktuje o biologiczności życia.
Poszukiwanie miłości, czasami z jej ciemnymi odmianami, związanymi ze skrywanym w podświadomości sadomasochizmem z pewnością było jednym z celów artystycznej działalności artysty. Miłości przynajmniej w podwójnym znaczeniu: ziemskim jak i boskim, choć odróżnienie jednego od drugiego tylko teoretycznie jest jednoznaczne. Artysta prezentował postawę afirmatywną wobec życia, którego zasadniczym składnikiem jest chaos. Poszukiwał nowego paradygmatu dla rozwoju kultury. Z pewnością nie był on nowy, ale też nie był popularny, gdyż w historii kultury europejskiej przeważał zracjonalizowany antropocentryzm.
Jego obrazy to często wizualne buddyjskie koany przedstawiające różne historie, które mają w widzu wywołać określone uczucia, a przede wszystkim doprowadzić do otwarcia drzwi percepcji, zrozumienia lub przywołania określonego stanu psychicznego. Oczywiście nie jest to łatwe, ale artysta ma do takiego nauczania określone przygotowanie duchowe, będące wynikiem buddyjskich inicjacji i studiowania ezoterycznych pism. Jego sztuka jest ze swej natury głęboko symboliczna, ale podobnie jak w XIX wieku czyhają na nią różnego typu niebezpieczeństwa. Wielokrotnie jednak udawało się Urbanowiczowi poruszać dziwne stany rzeczywistości widzialnej oraz tej ukrytej, niedostrzeganej, ale odczuwanej, jak ma to miejsce np. w obrazach „Świecące” czy „Wschód”.
Twórczość artysty była bardzo konsekwentna. Już w latach 60. słońce stanowiło jeden z głównych jej wątków. Później okazało się, że wszystko zostało mu podporządkowane, stało się dla artysty zasadniczą manifestacją istoty życia jak i emanacją energii (bóstwa). Pomimo witalności determinującego życie chaosu, w którym musimy istnieć, nad wszystkim wznosi się konstytuujące go, tworzące podstawową zasadę bytu, słońce.
W 1992 roku w Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach miała miejsce retrospektywna wystawa prac Andrzeja Urbanowicza. W latach 1992-1994 działał jego Teatr Oneiron 2 (spektakl „Więzy”), a w 1996 roku – Teatr Oneiron 3. Wszystkie oparte były na wizyjności i swobodzie interpretacyjnej, łączące się z „poetyką rytualnej anarchii, zacierające granicę między ceremoniałem a wydarzeniem mistycznym, pomiędzy erotyką a kosmiczną wzniosłością”. Kolejna ważna wystawa artysty, „Andrzej Urbanowicz. Splendor Solis”, odbyła się w BWA w Katowicach na przełomie lat 1999/2000.
Prace artysty posiadają w swoich zbiorach: Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Narodowe w Poznaniu, Muzeum Śląskie w Katowicach, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, BWA Katowice, Muzeum Historii Katowic, Muzeum Okręgowe w Koszalinie. (Krzysztof Jurecki)
Andrzej Urbanowicz was born In 1938 in Vilnius. Studies at ASP in Kraków and Katowice, graduation and diploma in 1962. His first individual exhibition was held at the Krzywe Koło Gallery run by Marian Bogusz.
Herein his pictures belonging to the matter painting cycle, created at the beginning of sixties were exhibited. Participation in open air workshop at Osieki as well as in other activities animated by Bogusz. Since 1964 one could have observed some gradual turn from the matter painting to symbolist images. He undertakes studies of western esoterism as well as symbolology. In 1967 he becomes one of co-founders of the Oneiron Circle in Katowice.
In the sixties and at the turn of seventies he was engaged in animation of independent artistic life ( among other things at the Galeria Śląska, Galeria Katowice, as well as during three Katowice’s Meetings Of Creators And Theoreticians Of Fine Arts). In 1967- 71 together with Henryk Waniek he would undertake various activities in the field of fine arts, translation, and publishing in underground circulation. In the seventies occupied with underground publishers activities associated with Buddhism. In 1974 together with Urszula Broll he establishes the first Buddhist community in Poland.
In 1978 he leaves for the United States Of America. In 1979 granted scholarship by the Kościuszko Foundation. Since the very beginning of the martial law in Poland he takes part in pro-solidarity movement.
Up to 1991 there were nine individual exhibitions held in New York a well as in the U.S.A. By the end of 1991 he comes back from emigration bringing back a vast cycle of pictures referring to the earlier 60\70 psychodelic period as well as to aesthetics bizarre. In 1992 there is a grand retrospective exhibition held at BWA in Katowice, in the same year 2000 the Splendor Solis exhibition is presented at the same place on which some new series of paintings are shown. Since 2007 he has been continuing another cycle entitled Letters To Eris, in which, by recalling the painting of gesture he creates enigmatic talismanic structures.
Andrzej Urbanowicz, died on 21 August 2011.